Translate

piątek, 25 września 2020

MODLITWA ŚW. OJCA PIO UZDROWIENIE



jcze Niebieski, dziękuję Ci za to, że mnie kochasz. Dziękuję Ci za zesłanie Twojego Syna, Pana naszego Jezusa Chrystusa na świat, aby mnie zbawił i uwolnił. Ufam w Twą moc i łaskę, która wspiera i leczy mnie. Kochający Ojcze, dotknij mnie teraz swoimi uzdrawiającymi dłońmi, bo wierzę, że jest Twoją wolą abym był zdrowy na ciele, umyśle, duszy i duchu.

Okryj mnie najszlachetniejszą Krwią Twojego Syna, naszego Pana Jezusa Chrystusa od czubka mej głowy do podeszwy mych stóp. Wyrzuć to, czego nie powinno być we mnie. Wylecz niezdrowe i nieprawidłowe komórki. Otwórz zablokowane tętnice i żyły oraz odbuduj i dopełnij wszelkie uszkodzenia. Usuń wszystkie stany zapalne i przemyj infekcje mocą najdroższej krwi Jezusa. Niech ogień Twej uzdrawiającej miłości przejdzie przez całe moje ciało w celu uzdrowienia tak, aby funkcjonowało ono w sposób w jaki Ty je stworzyłeś. Dotknij też mego umysłu i moich emocji, nawet najgłębszych zakamarków mojego serca.

Napełnij mnie swoją obecnością, miłością, radością oraz pokojem i przyciągaj jeszcze bliżej do siebie w każdym momencie mojego życia. Ojcze, napełnij mnie Swoim Duchem Świętym i upoważnij do czynienia wszystkiego co się da, aby moje życie przynosiło chwałę i cześć Twemu świętemu imieniu. Proszę Cię o to w imię Pana Jezusa Chrystusa. Amen.

tutaj    piszę o moim spotkaniu z Ojcem Pio już po jego śmierci. Zapraszam. Piszę tam o swoicm przeżyciu przy grobie Świętego.

poniedziałek, 21 września 2020

DUCHOWE "JA"

/
/ Anioł z duszą na ramieniu by Anna Baryła/

Można o mnie powiedzieć dużo, ale nie to, że jestem bezduszna. 

Bezduszna?

O nie, na to się nie godzę!

I tu wyjaśniam, nie o dobroci serca, czy miłosierdziu piszę, chociaż takie nasunęło Ci się może skojarzenie.

Zostawmy to sobie na inną okazję.

Mam na myśli swoją duszę. Sprawa nie warta rozważania? 

Dlaczego, wszak są i tacy, którzy negują istnienie duszy, choć ich nie nazywają bezdusznymi. 

Zastosowałam tu taką sobie  zabawę  słowotwórczą z rdzeniem "dusza".

" (...)Australijski neurofizjolog John Carew Eccles (1903-1997), laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny (1963), jeden z największych badaczy ludzkiego mózgu, po wieloletnich badaniach doszedł do wniosku określił (...) jako zubożałe i puste twierdzenie ateistów, że ludzki mózg jest jak superskomplikowany komputer, który generuje wszystkie myśli i uczucia.

Ta teoria nie uwzględnia wielu faktów stwierdzonych naukowo i redukuje tajemnicę człowieka do czystej materii, jakby człowiek był tylko – jak pisze Dean Hamer –
„wiązką reakcji chemicznych poruszających się tu i tam w jednym opakowaniu, którymi rządzi DNA” (Denyse O’Leary, Mario Beauregard, Duchowy mózg, Wydawnictwo WAM, 2011, s. 71).

„Skoro materialistyczna koncepcja – pisze Eccles – nie jest w stanie wyjaśnić i uzasadnić doświadczenia naszej niepowtarzalności, jestem zmuszony przyjąć nadprzyrodzone stworzenie niepowtarzalnego, duchowego, osobowego »ja«, czyli duszy. Wyjaśniając w terminach teologicznych: każda dusza jest nowym Bożym stworzeniem wszczepionym w ludzki zarodek” (Evolution of the Brain, Creation of the Self, s. 237)(...)"

Ale nie zabawnie jest tym, którzy noszą "duszę na ramieniu" i to nie ze względu na opanowujący ich strach.

Dorota Osińska - Z DUSZĄ NA RAMIENIU - YouTube




Tekst: Magda Czapińska 
Muzyka: Henryk Alber 



Niby wszystko takie jasne, a tak ciemno, 
Że powtarzać sobie muszę - nie jest źle 
A ty, duszo na ramieniu, trzymaj ze mną 
Gdy się gubię, kiedy wątpię - pilnuj mnie. 
Kiedy dygot serca budzi mnie o świcie 
Kiedy marzeń sieć na strzępy życie rwie 
Kiedy, mimo jasnych prognoz, czarno widzę 
Bądź jak światło w tym tunelu - prowadź mnie. 

Jak cię pocieszyć, czym cię rozśmieszyć 
Skąd brać odwagę na dalszy ciąg 
Gdy tak się gmatwa to, co najprostsze 
Gdy tak się wszystko wymyka z rąk 

Jeśli życie jest czekaniem - będę czekać 
Chociaż czasu na czekanie ciągle mniej 
Choć zmęczenia pył pokrywa twarze wokół 
A do duszy tak się lepi smutku klej. 
Czasem lubię z nią pogadać, aby sprawdzić 
Czy tam jeszcze coś ważnego dzieje się 
Wtedy ona albo skomli, albo warczy 
Albo milczy, by nie martwić więcej mnie. 

Jak cię pocieszyć, czym cię rozśmieszyć 
Skąd brać odwagę na dalszy ciąg 
I co się stanie z nami, kochanie 
Gdy ktoś nam nagle wyłączy prąd. 

Niby wszystko takie jasne, a tak ciemno 
Że powtarzać sobie muszę - nie, nie jest źle 
A ty, duszo na ramieniu, wytrwaj ze mną 
Gdy się gubię, kiedy wątpię, pilnuj mnie


Źródło: milujciesie.pl

poniedziałek, 14 września 2020

KRZYŻ, JAK WAGA



Znalazłam w internecie bardzo wymowną fotografię zniszczonego przechylonego krzyża.
A przecież dzisiaj Swięto Podwyższenia Krzyża.
Figura Chrystusa jakby broniła się przed upadkiem krzyża. Jego lewe ramię podkurczone oraz prawa noga zgięta w kolanie, starają się utrzymać równowagę.
Odpowiednią ilustracją tematu będzie zamieszczony niżej piękny wiersz Ernesta Brylla.


Krzyż jak waga

rzyż jak waga. Jeżeli belka się przechyli
Na lewo – to zapadnie nasz świat w jednej chwili
W ciemności
Bez oddechu
Bo jest bez radości
My, ubabrani w grzechu
Patrzymy
Skrwawiony
Bóg trzyma ciężar. Gorzko się modlimy
Ale ukradkiem pewni, że jest przytwierdzony
Pewnym, głębokim gwoździem do jego rąk sinych
Do wykręconych dłoni
Choć przez ciało nagie
Idzie pęknięcie bólu
On chyba utrzyma
Zczerniały
Połamany
Wagi równowagę


czwartek, 10 września 2020

SEN


niło mi się, że, ciało rzuciwszy na ziemi,
Duch mój wzbił się do Nieba skrzydły anielskiemi...
W jednej chwili cudownych blasków oceany
Rozlały się wkoło mnie w bezmiar nieprzejrzany,
I w głąb swą pochłonęły wzrok mój zachwycony,
A słuch wzięły mi dziwnej harmonii tony,
Co, wydane przez świetlnej tej powodzi drżenie,
Łamały ją w tęczowych, dźwięcznych fal pierścienie.
Kołysany w tych dźwięków i tych blasków toni,
Gdy zwolna z niemi ucho oswajam i oko,
Boże wielki! i cóż się mej duszy odsłoni?
Ocean tej światłości, rozlany szeroko,
To blask, którym jaśnieją Świętych Pańskich lica;
Harmonja ta cudowna, co mię tak zachwyca,
To ich głosy, ich mowa!... Widzę, widzę owo
Rzesze ich niezliczone w niebieskiej przestrzeni,
Niby pyłki śród smugi słonecznych promieni
Mżą, iskrzą się, migocą, jak mgłą brylantową.
Lecz dziw! każdy z tych pyłków, czy tuż przy mnie płonie,
Czy rzucony gdzieś w obszar, co mu granic niéma,
Świeci jasny, wyraźny przed memi oczyma
Ludzką żywą postacią, i wyciąga dłonie,
I uśmiechem, słodyczy pełnym i wesela,
Wita mię, jak lubego brata, przyjaciela!
Więc i ja też wzajemnie witam ich radośnie,
A miłość moja ku nim z każdą chwilą rośnie!

O! bo jak ich nie kochać w tej świętej dziedzinie,
Co jest przybytkiem szczęścia przez miłość jedynie?
Jak nie kochać, gdy dusza, wszechwiedzą bogata,
Wie o każdym, czem zdobył wieczność błogą sobie,
Gdy z nich każdy tu świeci w całej cnót ozdobie,
Co świat dźwigały, nieraz nieznane od świata.
Jak nie kochać, gdy wszystko, com ja za żywota,
W chwilach przenajczystszego duszy uniesienia,
Miłował, czcił i wielbił, tu, jak zorza złota,
Każdego z tych wybrańców pańskich opromienia;
Gdy widzę śród tej rzeszy i dobre pasterze,
Co położyli dusze za swoje owczarnie;
I owych bohaterów, co swych ojców wierze
Chrobre piersi na szańce oddali ofiarnie;
I mistrzów, siewców bożych, co od nich nasiona
Prawej mądrości brała serc młodzieńczych niwa;
I tych wieszczów-proroków, których pieśń natchniona
Ku Niebu świętym gwałtem ziemiany porywa
I sprawia, że z miłością, wiarą i nadzieją
Cierpieć, walczyć i umrzeć za prawdę umieją;
I tych, co skromni, cisi, pokorni i mali,
Błogosławieństwo boskie szerzyli dokoła,
Bliźnim na każdą ranę balsam podawali,
Z łez oczy i ze znoju ocierali czoła;
I tych wreszcie, co z darów ziemi nic nie wzięli,
Od kolebki do zimnej grobowej pościeli
Łamiąc się tylko z nędzą, i bólem, i troską,
Dlatego, że, miłością ożywieni boską,
Woleli krzyż swój dźwigać dla niebieskiej chwały,
Niźli czartu dać pokłon, choćby za świat cały...

Więc nie dziw, że mi tutaj nie tęskno do świata,
Gdzie słońce me najczęściej kryło się za chmurą,
Co i własną mą grzędę pomroką ponurą
Osłaniała przez wszystkie mego życia lata.
Nie tęskno, choć mi zawsze droga grzęda owa,
Bo nad to — gdzież na opis tego cudu słowa?!
I ta ziemia, kolebka moja ukochana,
Świeci w tych rajskich sferach jak fata-morgana,
Jak gdyby w czarodziejskiem zwierciadle odbita,
Świeci jasna urocza dziwnie przemieniona,
Tak, iż z Niebem na równi mię za serce chwyta,
I ledwie, że nie każe wątpić, czy to ona?
Wątpiłbym, gdyby w Niebie wątpić można było,
Gdyby tajniki cudów nie były mi znane;
Lecz, żem jasnowidzenia obdarzony siłą,
To i pojmuję dobrze tę cudowną zmianę:
Wiem, dlaczego tam widzę róże i lilije,
Gdziem za życia spotykał cierniska i głogi;
Dlaczego hymn tryumfu stamtąd w niebo bije,
Gdziem słyszał tylko skargi, płacz i jęk złowrogi;
Dlaczego to, co w prochu zdeptane leżało,
Teraz jasne, pogodne czoło wznosi śmiało;
Dlaczego się całuny w purpurę zmieniły,
A świątyniami smutne stały się mogiły.
Wiem to wszystko, bo jawne dziś mi drogi boże
I prawda Błogosławieństw świętych Zbawiciela;
Bo rozumiem, co ziemi blasków tych udziela,
Któremi i śród blasku Niebios jaśnieć może.

O Panie! jakże wielkie miłosierdzie Twoje!
O jakże nieprzebrane łask Twych świętych zdroje!
Jakże hojna maluczkich cierpień mych zapłata!
Coraz wyżej i wyżej dusza moja wzlata,
Coraz w żywsze zachwyty radości opływa
I szczęścia swego zmierzyć nie może szczęśliwa!
A przecież wiem na pewno, że jeszcze nie na tem
Ma się zakończyć błogość, dla mnie zgotowana,
Że rychło przed Najwyższym stanę Majestatem
I ujrzę, poznam Stwórcę swojego i Pana,
Którego dotąd dla mnie zakryte oblicze,
Chociaż całe Niebiosa jego blaskiem lśnią się,
Choć w każdym z tych wybranych świeci tajemnicze,
Jak słońce w każdej kropli na porannej rosie.
Ujrzę sprawcę tych cudów, com je we wszechświecie
Wielbił, wszędy je widząc, od gwiazd, z Jego dłoni
Sypniętych, jak pył złoty, w bezmierne przestworze,
Do pyłku na motylich skrzydełkach i kwiecie,
Od żywiącej mirjady tworów morskiej toni,
Do kropli wody, życiem kipiącej, jak morze.
Ujrzę źródło, skąd płynie prawda, mądrość, cnota,
Przed któremi tak chętnie biłem kornem czołem,
Źródło świętej miłości, przez którą aniołem
Człek się staje śród nędzy ziemskiego żywota;
Ujrzę Go i z ufnością lubego dziecięcia,
Jak Ojcu najdroższemu upadnę w objęcia!...

Czuję, jak się ta chwila cudu ku mnie spieszy
I z drżenia własnej duszy, co mi niecierpliwa
Coraz szybszym, raźniejszym lotem się porywa,
I z radości wezbranej w całej świętych rzeszy,
Co w mem szczęściu własnego widzi rozmnożenie...
I w jeden okrzyk: Ojcze! całe zlawszy tchnienie,
Ocknąłem się, niestety, właśnie gdy anieli
Z oczu moich zasłonę tajemniczą zdjęli,
Lecz wprzód, nim te, olśnione blaskiem bożej chwały,
Spojrzeć na przenajświętsze oblicze zdołały.

Warszawa, 1893. Adam Pług (Antoni Pietkiewicz).

wtorek, 8 września 2020

ZIARNO POWIERZONE MARYI

(Legenda o Matce Boskiej: MB Siewna Piotra Stachiewicza)


Czy znacie ten piękny fragment z "Roku Polskiego" Zofii Kossak-Szczuckiej:

"(...)
rzesień. Zieleń ustępująca miejsca purpurze i złotu; perlista biel obfitych roś rannych, niezmącone modre niebo, fiolet śliw, granat jeżyn, rumieńce jabłek, czerwień pomidorów, kalin, jarzębin; sady pełne zapachów owoców, brzęk os nad gruszkami, woń pietruszki i selerów, niosąca się z warzywników - to wrzesień. Lasy zakwitające płomieniem albo koralem, błękitne dymy ognisk pastuszych, snujące się ponad sczerniałe łęciny ziemniaczane; w młodych dębinach, zagajach świerkowych urodzaj rydzów, dorzucających swą jaskrawość do ogólnej złocistości; pod strzechami chat nad przyzbą pęki liści tytoniowych, makówek i żółte kolby kukurydzy; pogoda i cisza dokonanych zbiorów ... Wielkim wydarzeniem września są odloty ptasie, sygnał zamknięcia pewnego etapu życia i pracy, swoiste memento mori ziemi... "


W takim dniu, jki mamy dzisiaj, tj Matki Boskiej Siewnej warto też zacytować wiersz poety 

 Józefa Skóry, który poświęcił Matce Bożej Siewnej jeden ze swoich wierszy, w którym oddaje cześć ludowi wiejskiemu, z którego - jak można zuważyć  - w przeszłości bliższej lub dalszej, wszyscy się przecież wywodzimy.

"Idzie Matka Boska Siewna po jesiennej roli,
wsiewa ziarno w ziemię czarną
w złotej aureoli.

Rzuca swe płomienne blaski
na pola i sioła,
Miłosierna, pełna łaski
patrzy dookoła...

A jesienne kwiaty przed Nią
na miedzy się chylą,
ranek do stóp Jej blask sieje
zapatrzenia chwilą.

Idzie drogą, idzie polem
niby mgła powiewna
błogosławić ludzką dolę
Matka Boska Siewna.

Wiatr Ją muska i całuje
kraj błękitnej szaty,
szepcą cicho: "Ave Maria"
na miedzy bławaty.."




W święto Matki Bożej Siewnej, jak każe dawny zwyczaj, rolnicy przynoszą ziarno przeznaczone na tegoroczny zasiew. Kapłan, poświęcając je, wypowiada następującą modlitwę: „Boże, Ty sprawiasz, że wszelkie nasiona wpadłszy w ziemię obumierają, aby wydać plon (…). Prosimy Cię, pobłogosław te ziarna zbóż i inne nasiona. Zachowaj je przed gradem, powodzią, suszą i wszelką szkodą, a ziemię użyźnij rosą z nieba, aby rośliny z nich wyrosłe wydały obfite plony. Spraw też, abyśmy za przykładem Najświętszej Maryi Panny (…) przynosili plon stokrotny przez naszą wytrwałość w pełnieniu Twojej woli”.
I tak zaorane zagony czekają na przyjęcie nowego daru – ziemia wkrótce otrzyma nowe ziarno; ono jeszcze przed nadejściem zimy uraduje nasze oczy zielenią. Na wiosnę ziarno przygarnięte przez ziemię, wraz z całą naturą, wybuchnie bogatym wzrostem. Pod koniec lata znów uraduje nas plonem stokrotnym.
Nic więc dziwnego, że Kościół pragnie 8 września, a więc pod koniec lata i na progu jesieni, uczcić Matkę Bożą, wspominając Jej narodzenie. Jej przyjście na świat tak bardzo przywołuje w wyobraźni obraz jesiennego siewu. W Maryi bowiem Bóg powierzył ziemi drogocenne „ziarno”, które w przyszłości wyda plon.
„Błogosławiony jest owoc żywota Twojego…” – modlą się dziś tysiące ludzi wierzących na całej ziemi.


(http://uwielbieniejudatadeusz.pl/