Translate

środa, 18 listopada 2020

NAJWAŻNIEJSZY FUNDAMENT

Źródło: Dreamstime

 

Na Portalu WIARA.PL przeczytałam artykuł z 2016 r. na temat fundamentów wiary. Na koniec artykułu zatytułowanego "Nie sztukaterie, a fundamenty" autor Andrzej Macura podsumował swój wywód:

ie jest istotne, jak okazały będzie gmach twojej wiary. Jak będzie wielki, ile będzie miał pięter, jakim przykryjesz go dachem; czy będzie miał skromne drzwi, czy okazałe portale, jakie wstawisz weń okna. A już zupełnie bez znaczenia, jak wystawne będą jego gzymsy i iloma ozdobisz go sztukateriami. Najważniejsze są fundamenty. Jeśli nie zbudujesz na fundamencie nauki Jezusa, ten gmach się zawali. Jeśli zbudujesz na fundamencie wypełniania słowa Bożego – z każdej próby wyjdziesz zwycięsko.


 Autor  A.M. zilustrował swój artykuł tak wymowną obrazem i pod nim podpisem:

ANDRZEJ MACURA CC-SA 4.0
Ciekawe? Piękne? Zjawiskowe?
Drugorzędne. Nie ostałoby się, gdyby nie miało mocnych fundamentów



Dzisiaj zdaje się, że zaczynamy zdejmować dachy, trząść ścianami, ze złudną nadzieją, że poruszą się fundamenty i zostaną zniszczone. 

Nic mylnego, można postawić nowe ściany z nowoczesnymi oknami, nakryć dom najnowocześniejszym pokryciem, ale fundamenty, jeśli postawione zostały na skale będą trwać w niezmiennej postaci.  

Andrzej Macura - Kazanie na Górze - Opowieść 4. Część 4



Łk 6,43-49
"Pokażę wam, do kogo jest podobny każdy, kto przychodzi do mnie i słucha moich słów. 48 Podobny jest do człowieka budującego dom. Wykopał fundament, pogłębił i położył na skale. Gdy przyszła powódź, przedarła się rzeka do owego domu, lecz nie zdołała go poruszyć, bo on dobrze został zbudowany. 49 A kto usłyszał i nie wykonał, podobny jest do takiego człowieka, który dom postawił na ziemi, bez fundamentów. Rzeka przedarła się do niego i prędko się zawalił. Ruina tego domu stała się wielka".

Roztropny budowniczy, który dom swój, tzn. Kościół, wybudował na skale to Chrystus i żaden deszcz, ani wichry go nie zrujnują. Deszcz i wichry są zaś błędnymi doktrynami obecnymi w świecie. Budowniczym nieroztropnym – szatan, którego budowla rozpada się w obliczu prawdy. Prześladowania nie zaszkodzą domowi Jezusa. Dom ten bowiem jest pewny i trwały – jest bowiem osadzony na niezwykłym fundamencie, którym jest sam Chrystus.

Człowiek budujący swoje życie na piasku to ten, który jedynie w części przyjmuje wartości Kościoła. Uznaje bowiem, iż w wielu kwestiach może liczyć na siebie – na swoją mądrość. Uważa, że wspólnota Kościoła nie we wszystkim ma rację. Uważa, że wie lepiej, niż to, co stanowi Prawo nadane przez Jezusa.

Źródło:
https://tarnow.gosc.pl/
Portal WIARA.PL


poniedziałek, 9 listopada 2020

POUCZENIE PRZEZ ŚW. OJCA PIO





marcu 2008 roku wiernych kościoła katolickiego obiegła wiadomość, że ciało św. Ojca Pio zostało ekshumowane z krypty w kościele Matki Bożej Łaskawej w 40-tą rocznicę jego śmierci.

24 lipca 2008 ciało zostało wystawione (w czasie specjalnej uroczystości przy udziale 15 000 wiernych) na widok publiczny Wystawiono go w kryształowym grobie w krypcie klasztoru. Chętnych do udziału w tej mszy św było aż 800 000. Od tamtej pory minęło kilka lat a ciało Ojca św. nie spoczęło w ukryciu, ale wciąż zmienia miejsce na godniejsze. Ostatnio zostało przewiezione do Watykanu.


W 2008 roku w lipcu nie było mnie na uroczystości w San Giovanni Rotondo, chociaż marzeniem moim było od dawna, nawet za życia Ojca Pio, spotkać go. Jednocześnie obawiałam się takiego spotkania, aby na przywitanie nie zdzielił mnie tym sznurem, zakończonym węzełkiem, opasującym jego kapucyński habit.

Miał podobno zdolność prześwietlać człowieka na wylot, rozpoznając jego duchowość, czyli po prostu moje grzechy.

Widziałam ostatnio film, na którym widać kroczącego korytarzami klasztoru Ojca Pio, za nim jego współbracia, a przed nim, jak zwykle, tłum reporterów. W pewnym momencie Ojciec Pio chwyta za ten sznur i zdziela jednego z natrętnych reporterów, bynajmniej nie uśmiechając się do niego. A przecież słynny był też z zaskakujących humorystycznych zachowań.

<><><><><><>

Skoro za życia nie miałam szczęścia spotkać się z Ojcem Pio, to….

Sądzicie, że po mojej śmierci tam się z nim spotkam? …To miałam na myśli?...A skądże! Nie jestem godna, aby być w tym samym kręgu! Chyba, że przybędzie z pomocą wybawiać mnie grzeszną w godzinie mojej śmierci. Na to się godzę.

Jeszcze raz zacznę.

Skoro za życia nie miałam szczęścia spotkać się z Ojcem Pio, to postanowiłam jechać do San Giovanni Rotondo, bo podobno ciało świętego zakonnika miało być wystawione tylko przez rok.

Zabrałam się z pielgrzymką do Włoch, która w planie miała również San Giovanni Rotondo. To nic, że już kilkakrotnie zjeździłam Włochy, w niektórych miejscach byłabym powtórnie, ale przynajmniej byłabym na audiencji generalnej tym razem z Ojcem św. Benedyktem XVI.
<><><><><><>
Zbiorowe pielgrzymki bardzo źle wspominam, bo chociażby ta, na której uczestniczyłam w audiencji z naszym już schorowanym wówczas w 2000 r. Ojcem św. Janem Pawłem II. W momencie, kiedy na koniec audiencji na placu przed Bazyliką, do siedzącego w fotelu schorowanego papieża zostali podwożeni po błogosławieństwo chorzy na wózkach - pozostały tylko opuszczone krzesła przez innych uczestników spotkania.


Pielgrzymi z całego świata (ale najgorsze jest to, że również my, Polacy), już rozgadani, rozbawieni, grupowali się po bokach placu, fotografowali obiekty i siebie na tle Bazyliki, nie zwracając uwagi, że najważniejsza osoba, Gospodarz tego spotkania, pozostaje jeszcze na miejscu. On dawał się cały, schorowany nam pielgrzymom, a my odwróciliśmy się do Niego plecami. A tak chciałam się godnie pożegnać!


Nic nie pomogła moja złość na organizatora pielgrzymki, wciąż tempo... tempo... tempo….jeszcze Pompeje...

Ten żal z opuszczenia naszego Papieża w takim momencie noszę jeszcze do tej pory w sercu.

<><><><><><>

Wracam do tematu Ojca Pio.

Zabrałam ze sobą jakiś nie swój aparat fotograficzny. Chciałam przywieźć z pielgrzymki pamiątkowe, dobrej jakości zdjęcia. Do San Giovanni Rotondo dotarliśmy późnym popołudniem. Ubrana w kurtkę wiatrówkę stanęłam ze swoją grupą w długiej kolejce przed kościołem Matki Bożej Łaskawej. Wreszcie dostałam się. Sala niewielka, pełno ludzi, dyszno, pośrodku na drewnianym specjalnym katafalku, złączona z nim kryształowa trumna. 
Ojciec Pio ubrany jest w swój kapucyński habit i stułę z białego jedwabiu, wyszywaną kryształami i złotą nicią. W dłoniach ma drewniany duży krzyż.



Część zwiedzających zaczynała od zdjęć. 
Ja też chciałam sobie najpierw przygotować aparat, bo ścisk ogromny, więc chciałabym to mieć pod ręką. 
Inni przesuwali się przy samej trumnie, wodząc rękoma po niej i szepcząc lub wprost głośno wypowiadając swoje modły, prośby, może rzadziej podziękowania. Nie opuszczali jednak od razu po obejściu wokół trumny miejsca wystawienia, ale robili zdjęcia. Błysk fleszy rozjaśniał miejsce wystawienia, w którym było mi już coraz duszniej, bo miałam na sobie kurtkę nie przepuszczającą powietrza.

Czułam całe mokre plecy, nie było to komfortowe samopoczucie, tym bardziej, że aparat fotograficzny odmówił mi posłuszeństwa
Byłam zrozpaczona. 
Z tak daleka przyjechałam tylko do Ojca Pio, a tu taki przypadek! 
Walczyłam z tym aparatem, zamiast skupić się na modlitwie. Nie powiem, prowadziłam też w tym czasie swoją tajemną rozmowę z ukochanym zakonnikiem, ale jakaś niezasłużona niesprawiedliwość (tak mi się wtedy wydawało) powodowała rozdrażnienie, żal i niemoc. 
A w tym czasie nasz święty kapucyn leżał sobie niewzruszony w trumnie, przynajmniej tak wyglądał. 
A może to on mi takiego psikusa zrobił? To nawet pasowałoby do niego.

Zobaczyłam, że nasi już wychodzą, więc i ja musiałam opuścić przybytek, przegrywając z Ojcem Pio i swoim, nie swoim aparatem fotograficznym.

Na zewnątrz, mocno podirytowana, poskarżyłam się na aparat przewodnikowi, a ten , jakby nigdy nic, opuścił dźwigienkę do naciągania filmu. Okazało się, że to ona uniemożliwiła mi wciskanie „klikacza”.

To takie proste, a ja tego w euforii, że jestem u Ojca Pio nie zauważyłam? 
Nie, to musiała być głębsza przyczyna!

Powrotu już nie było, wszyscy zaczęli udawać się do hotelu - ja ze spuszczonym nosem, zmarznięta. Byłam zgrzana w kościele, a później owiana przez chłodny wiatr. Jeden wielki przegrany smutek.

Rano miał nastąpić wyjazd w dalszą trasę. Jednak przed wyruszeniem księża niespodzianie postanowili jeszcze raz wybrać się do kościoła, skorzystałam z okazji i poszłam z nimi. Okazało się, że była też możliwość wejścia do pomieszczenia z Ojcem Pio! Nie było tam nikogo oprócz nas. Mogłam sobie w ciszy pomodlić się, obejść i swobodnie dotknąć trumnę, zrobić dziesiątki zdjęć.

<><><><><><>

Kiedy następnego dnia po porannej wizycie  u Ojca Pio, pojechaliśmy do Lanciano, gdzie jest wystawiona hostia zamieniona w bryłkę krwi Jezusa, opowiadałam tamtejszemu  zakonnikowi o swojej   fotograficznej klapie, ten powiedział:

„Myślę, że Ojciec Pio dał Pani nauczkę. Przecież nie wchodzi się do czyjegoś domu i już z progu nie zaczyna się wizyty od robienia zdjęć. Trzeba się najpierw przywitać.”

Co sobie pomyślałam?

Czy to nie Ty, wspaniałomyślny Ojczulku, zaprosiłeś swojego wczorajszego niekulturalnego gościa na dzisiejszą, prawie indywidualną audiencję, zmuszając księży do porannej wizyty w kościele?

Wszystkiego mogę się po Tobie spodziewać!

W każdym razie dziękuję za naukę.


*
Ten post zapożyczyłam z mojego bloga "ZAPISKI Z MOJEGO LAPTOPA", ponieważ tu ma właściwsze miejsce, jako wpis religijny. Post nosił tytuł:

NAJPIERW SIĘ PRZYWITAJ - X odcinek WOJAŻE (środa, 10 lutego 2016)



MANOPPELLO

 Post ten jest powtórzonym z mojego drugiego bloga (Zapiski Wczesnej Emerytki), ale ze względu na treści religijne uważałam, że również i na tym blogu powinien znaleźć swoje miejsce.

TWARZ W BŁYSKU Z MANOPPELLO
6 kwietnia 2020

 Przed  20. laty temu byłam w Manoppello... 
Niesamowite przeżycie... 
Wcześniej przeczytałam książkę prezentowaną w tym poście.

Ernest Bryll - "Twarz" 

" Twarz w błysku – Manoppello. 
Między zmartwychwstaniem
A stężeniem śmierci. Oczy rozszerzone
Jakby nie wiedział co się stało, stanie
Gdy wieczność jest wrócona
Wciąż nie rozumiem tego. Był doczesny
A co wiedział odwiecznie?
Ale jest bolesna
Skrzywienie ust. Spuchnięcie
Sińce , świeże rany
Jest też zgrubienie. Nos jego złamany
Uderzeniem pięści
Nic nie jest wrócone
Do twarzy przed męką
Nie ustawiono
Nosa – by było piękniej
A jednak inaczej
Widzimy twarz Jego, Tak, boli, bolało
Poraniona, pobita
Ale nie zostało
Kropli krwi. Więc obmyta
Gdy zmartwychwstała?
Ale trwa opuchlizna. I też nie zamknięta
Jest ani jedna blizna. Czy tak się pokazał
Magdalenie, tak w Emaus
Jak ujrzymy Jego?
Wierzę w błysk z Manoppello. Chyba zrozumiałem
Że w tej mgle światła nie ma kamiennego
Dotknięcia śmierci. Ani zmarszczki gniewnej
Czy grymasu konania. Patrzę, jestem pewny
Wrócił Mu uśmiech cały"



Dla zgłębienia tematu-polecam książkę Paula Badde "Boskie Oblicze. Całun z Manopello" . 


"W miejscowym Sanktuarium Świętego Oblicza znajduje się całun z  Mannopello, na którym uwieczniony jest wizerunek Jezusa Chrystusa. Można go oglądać w kościele kapucynów. Z badań naukowych wynika, że całun z Mannopello ma taki sam układ ran i proporcji twarzy, co Całun Turyński i jest prawdopodobnie oryginałem chusty św. Weroniki. Kopia chusty znajduje się wciąż w Watykanie, a oryginał miał zostać wywieziony z Rzymu w XVI lub XVII wieku.
Badania wskazują na to, że całun pochodzi z Jerozolimy. Utrwalenie wizerunku twarzy dokonało się w Jezusowym grobie w momencie Jego Zmartwychwstania. Dlatego jest to jedna z najcenniejszych relikwii chrześcijaństwa obok Całunu Turyńskiego. Na całunie z Mannopello przez wieki wzorowano większość wizerunków Jezusa. Aż do początku XVII w. wszyscy mistrzowie pędzla malowali Chrystusa z otwartymi oczami, wzorując się na tym modelu Boskiego Oblicza. Wierni przybywają do Mannopello, aby oddawać cześć Zbawicielowi i doświadczyć Jego spojrzenia pełnego miłości, które przemienia ludzkie serce."
źródło:pielgrzymki.org.pl


"Volto Santo, co po włosku znaczy Święte Oblicze, jest tkaniną o wymiarach 17 cm (szerokość) x 24 cm (długość), która od 1638 roku przechowywana i wystawiana jest w kapucyńskim kościele Sanctuario di Volto Santo w obustronnie oszklonej monstrancji (obraz jest przezroczysty).

Materiał, na którym znajduje się wizerunek, to bisior, a charakteryzuje się on tym, że nie da się na niego nałożyć pigmentu (nie da się na nim malować). Sposób powstania wizerunku nie jest znany, podobnie jak wiek całunu."
źródło:Wikipedia




 Relikwiarz z całunem z Manoppello
źródło: Wikipedia

Obraz jest częściowo przezroczysty


Siostra Blandina prezentuje fenomen częściowej przejrzystości obrazu Chrystusa (4 kwietnia 2005r). Przez Całun widać dłoń siostry oraz bransoletę jej zegarka.



Wikipedia

sobota, 7 listopada 2020

SANDAŁY JEZUSA


(Relikwia - Sandały Jezusa)

Jeśli mogę przypomnieć swój pierwszy post na otwieranym  blogu, obiecałam m.in., umieszczać w nim różne ciekawe przedruki artykułów religijnych. Dzisiaj mam "na tapecie":  "Świat Wiedzy. BIBLIA" już "trącony myszką", bo z lipca 2019r. 

Odświeżam sobie, ale przede wszystkim Drogim Czytelnikom ciekawostki na temat szczególnych relikwii.

Katolicy powinni wiedzieć, że:

atechizm Kościoła Katolickiego do 
kultu relikwii odnosi się w następujący sposób: Poza liturgią sakramentów i sakramentaliów katecheza powinna brać pod uwagę formy pobożności wiernych i religijności ludowej. Zmysł religijny ludu chrześcijańskiego zawsze znajdował wyraz w różnorodnych formach pobożności, które otaczały życie sakramentalne Kościoła. Są to: cześć oddawana relikwiom, nawiedzanie sanktuariów, pielgrzymki, procesje, droga krzyżowa, tańce religijne, różaniec, medaliki itp. (KKK 1674). 
Kościół zachęca do oddawania czci świętym, czuwa równocześnie nad właściwym rozumieniem tej praktyki.

Read more: https://www.pch24.pl/dlaczego-czcimy-relikwie-swietych-,32144,i.html#ixzz6d6PZkq7p




Sandały Jezusa , jedna z relikwii znajdująca się 
w miejscowości Prüm w Niemczech






Oczywiście, ważnych relikwii  dla świata katolickiego jest dużo więcej, np. Całun Turyński, ale on jest wart  dokładniejszego i obszerniejszego opisu.

 Odsyłam na następny post o obliczu   Jezusa na chuście z Manoppello.


Źródło:


piątek, 6 listopada 2020

CHWYTAJĄC DUCHA DOWCIPU


L'osservatore Romanoservizio Fotografico/
Alinari Archives
East News



Proponując czasem czytelnikom jakieś opowiastki autor pragnie oprócz wyobrażenia sobie ich uśmiechniętych twarzy przekazać także budującą treść i żeby uśmiech ten miał dwojakie oblicze.


" To pierwsze płynące z esprit i to drugie płynące z Esprit... 
Pierwsze polega na chwytaniu dowcipu, 
drugie na chwytaniu jego Ducha..." 
Piero Gribaudi).

Uśmiech może mieć szeroką gamę: od  złośliwego i rubasznego do tkliwego i uduchowionego.

Giusa Bedetti w "Radości niedoskonałej" przedstawia różne anegdoty  ze świata chrześcijańskiego.
Dlaczego w tytule radośc jest "niedoskonała"? Czy brak jej czegoś?
Nie, wg autora wstępu do tej książeczki, Piero Gribaudiego, "radość niedoskonała stanowi punkt wyjścia do radości wyższego rzędu, radości świętych, a bez tego punktu wyjścia, bez tej gotowości do uśmiechu i świętej ironii, nie masz dla chrześcijanina ratunku!"

W 1936 roku wielki abbe Migne ułożył 1415 kolumn "Słownika anegdot chrześcijańskich" i włączył do gigantycznej "Encyklopedii Teologii". 
Trzeba jednak przyznać, że w ówczesnych czasach anegdota była rozumiana przede wszystkim jako przykładny epizod z życia, podczas, gdy w naszych czasach zwraca się raczej uwagę na jej  aspekt humorystyczny.

A oto jedna z takich anegdot:

iskup Paryża, Affre, opowiadał, że w 
jednej z parafii jego diecezji jest zbezczeszczona kaplica. Proboszcz postanowił wykorzystać starodawne tabernakulum do przechowywania dokumentów i pieniędzy. Kierując się ostrożnością, umieścił przed tabernakulum kartkę z napisem: "Dominus est in loco" (W tym miejscu jest Pan).
Pewnego dnia zastał tabernakulum puste i nową kartkę: "Resurrexit, non est hic" (Już Go nie ma. Zmartwychwstał)...

Podobne anegdoty można znaleźć na tym blogu w poście "Dwojakie oblicze uśmiechu"  tutaj , dlatego ten wpis jest krótszy, aby można było go połączyć z tym proponowanym.

Dla uzupełnienia tematu humoru chrześcijańskiego,   proponuję też artykuł z "Niedzieli"


PS
Pod udostępnionym wpisem na FB pojawił sie taki komentarz polecający :


Irena Helena
Świetna książka. "Czarny humor". Czyli o Kościele na wesoło. Pawlukiewicz Piotr, Kowalski Bogdan